Duchowy spadkobierca „F.E.A.R.-a”, zapożyczający responsywność gameplay-u z „Titanfall 2” oraz poziom brutalności z najnowszego „Doom-a”. Tak, ta gra ma swoją tożsamości i wie, czym chce być – widowiskowym baletem flaków i pocisków. Dlatego korzystając z bullet time-u przyjrzyj się, jak wygląda rozwalanie, rozczłonkowywanie i rozpaćkiwanie wrogów, przy użyciu najrozmaitszego arsenału profesjonalnego zabójcy.
Trepang2 (czy inaczej: Trepang2) to pierwszoosobowy FPS stworzony przez 4-osobowy zespół Trepang Studios, powołany przez wydawcę gry – zespół Team17. Gra posiada wyłącznie kampanię fabularną, choć słowo „fabuła” może zmylić, bo tak naprawdę niewiele w tej grze znaczy. Historia opowiada o nas, jako genetycznie stworzonym do zabijania super-żołnierzu o pseudonimie 106, który poszukuje zemsty na tych, co zakpili z matki natury i zajęli się tworzeniem podobnym nam maszyn do zabijania. Historia nie jest niczym, czego nie widzieliście w wielu innych produkcjach klasy C. Nie znajdziemy w niej zaskakujących zwrotów akcji, ciekawej wizji przeobrażenia naszego bohatera czy epickich dialogów. Opowieść jest jedynie pretekstem do zwiedzania świata i obalania kolejnych wysoko postawionych bossów korporacji Horizon, co w grze stawiającej na gameplay w zupełności wystarcza, a przynajmniej nie odciąga uwagi od tego, co dzieje się na ekranie.
Jednak odłóżmy fabułę na bok i zajmijmy się motorem napędowym zabawy, czyli rozgrywką. Błyskawiczne tempo akcji przypomina grę Titanfall 2 – możemy wykonywać szybkie wślizgi i straf-y na boki, strzelać czy przeładowywać broń w biegu, chwytać a następnie rzucać pochwyconymi wrogami w tłumy przeciwników. Ponadto w dowolnym momencie możemy użyć jednej z dwóch umiejętności: spowolnienia czasu (bullet time) czy niewidzialności. I ta mieszanka sprawdza się wybornie! Postrzeleni wrogowie rozpaćkują się we wszystkie strony, a ich ciała rozczłonkowują się na drobne kawałki do tego stopnia, że może z nich wypaść nawet mózg. Gameplay jest wyborny, krwawy oraz satysfakcjonujący – to zdecydowanie najmocniejszy element tej produkcji.
Jedynie, czego brakuje mi w gameplay-u, to możliwości biegania po ścianach, aczkolwiek rozumiem decyzje twórców co do niedodania tego elementu, ponieważ byłby on sprzeczny z nierzadko klaustrofobicznym projektem poziomów. Bo tak, lokacjom nierzadko towarzyszy budzący niepokój mrok jak za czasów starego dobrego F.E.A.R.-a. Jednak w przeciwieństwie do niego, postrach nie odczujemy my, lecz nasi wrogowie. Jako super-żołnierz (czyli totalny prze-koks) często będziemy mogli usłyszeć krzyki i daremne wołania o pomoc stojących nam na drodze żołnierzy. Tutaj świetnie sprawdza się dobrze odegrana gra aktorska, oddająca charakter postaci i nadająca charakteru zwykłym żołnierzom. Wrogowie krzyczą z bólu w niebogłosy, panikują, kiedy stracą nas z oczu, lub wkurzają się, gdy nie mogą nas trafić. Tak oddanego uczucia bycia postrachem dla innych ciężko jest doświadczyć w jakiejkolwiek innej grze, co traktuję jako dużą zaletę.
Istnieją gry, które przechodzi się raz i się o nich zapomina. Do innych chętnie się wraca. Są również i takie, do których człowiek chce się przyłożyć i ćwiczyć swoje umiejętności do granic możliwości – właśnie taką grą jest Trepang2. Granie w ten tytuł na normalu nie jest niczym złym, aczkolwiek dopieszczony, błyskawiczny gameplay, jedynie zachęca do ogrywania kolejnych leveli (lub przechodzenia ponownie tych samym) na wyższych poziomach trudności. Jeżeli brakuje Wam dodatkowej motywacji, tytuł w ramach bonusu nagradza gracza na dwa sposoby, jeżeli ten zdecyduje się grać na hard-zie czy poziomie extreme. Wyższe poziom odsłaniają przed nami nowych, unikalnych bossów, którym możemy skopać tyłek i dopisać to jako osiągnięcie do swojego CV (no, lub przynajmniej wykreślić ich z listy bossów i zgarnąć za to achievement-a).
Drugim motywatorem są cheaty – inaczej ułatwienia, występujące w postaci np. nielimitowanej amunicji czy staminy. Te możemy włączyć czy wyłączyć w dowolnym momencie zabawy, oczywiście jeśli wcześniej przejdziemy dany etap na wyższym poziomie. Szkoda jedynie, że gra nie oferuje możliwości rozwijania naszego bohatera. Niby kłóci się to z definicją staroszkolenych strzelanek w stylu F.E.A.R. (na jakie miano aspiruje Trepang2), jednak moim zdaniem dodanie nowych super-mocy byłoby świetnym rozwiązaniem. Możliwość teleportowania, bycia odpornym na pociski, zatrzymywania lecących w naszą stronę kul i odbijaniu ich z skumulowaną mocą – tylko pomyślcie, ile twórcy mieliby możliwości. Niestety, o ile bullet time jest świetny, o tyle druga moc (niewidzialność) szybko wydaje się być niepotrzebna i dobrze byłoby, gdyby dało się ją wymienić na inną specjalność.
Niestety, jeżeli nie znajdujecie w sobie nutki ”challengera”, skorego testować swoje siły na poziomie very hard, i nie chcecie odinstalować gry, to po przejściu kampanii (ok. 4-5 godzinach) pozostanie Wam przechodzenie misji pobocznych. A te nie są ciekawe. Co prawda, część z misji toczy się w nowych lokacjach i oferuje nowych bossów, jednak przez jakieś 80% zabawy będziecie grać na nudnym schemacie walk w nieciekawych lokacjach z przeciwnikami z kampanii. Bez skryptów czy uczucia dążenia do „czegoś wielkiego”, jak to ma miejsce w kampanii fabularnej. Niestety misje poboczne to ok. 2 godzinny zbędny dodatek, który jakościowo stoi o dwa szczeble niżej od trybu głównego.
Graficznie tytuł prezentuje się dobrze… na tle gier z 2014 roku (i to nie wszystkich). Widoczna jest wszechobecna surowość, wynikająca z małej szczegółowości obiektów i lokacji. Grze brakuje także dobrych efektów świetlnych. Aczkolwiek ciężko jest uznać to za wadę, ponieważ a) gra nadal wygląda nieźle, b) posiada adekwatne wymagania sprzętowe i c) wręcz powala widowiskowymi efektami cząsteczkowymi. Powaga! Efekty bryzgającej w każdym kierunku krwi po zabitym wrogu, zakrzywień obrazu po eksplozji czy lecących kulach, a nawet finezyjnie wyglądające wybuchy – wszystko to wygląda miodnie i pozwala zapomnieć o graficznych niedoskonałościach.
Jedynie efekt tzw. „flary”, który w grze jest widoczny w postaci poziomego rozproszenia światła, jest zbędny i często potrafi zmylić. Zazwyczaj wrogowie noszą przed oczami czerwone gogle, emitujące podobnie poziome światło co… lasery min claymore. W szybkim tempie akcji ciężko jest określić, czy przed nami znajduje się przyczajony wróg, czy może śmiertelna mina, co może niepotrzebnie zirytować (szczególnie, kiedy z pomyłki zaszarżujemy wprost na claymora). Niby drobiazg, ale z nieznanych powodów nie da się tego efektu wyłączyć w opcjach gry.
Udźwiękowienie jest świetne, z czego duża w tym zasługa należy się aktorom dubbingowym i osobie odpowiedzialnej za soundtrack. Kwestię gry aktorskiej umówiłem przy ocenie klimatu, więc nie będę się powtarzać. Natomiast muzyka to sprawny elektroniczny mix, który pompuje adrenalinę i utrzymuje wysoki poziom endorfin aż do zakończenia sekcji strzelanych. W spokojniejszych momentach także daje radę. Pozostałe kwestie audio, jak strzelanie czy wszelkie udźwiękowienie, zostało oddane poprawnie.
Technicznie gra działa na wysokim poziomie, choć do ideału trochę brakuje. Tytuł jest dobrze zoptymalizowany, nie crashuje i nie karmi gracza rażącymi błędami. Niestety fizyka ragdoll-i prosi o pomstę do nieba – truchłom brakuje ciężaru (lubią wystrzeliwać w powietrze), a podczas chodzenia po nich zachowują się niczym napompowane baloniki. Z innych problemów, często można dostrzec brak ray tracing-u, zwłaszcza w sekwencjach biurowych, w których odbicia na szybach są sprzeczne z tym, co powinno się na nich znajdować. Poza tym, nie mam zastrzeżeń.
Podsumowując. Trepang2 to gra, która od początku wciąga i dostarcza wielu niezapomnianych wrażeń, nawet jeżeli po wszystkim pozostawia gracza z pytaniem w stylu: „to wszystko?”. Niemniej, jeżeli chcecie poczuć adrenalinę porównywalną do najnowszych odsłon „Call of Duty” i zapłacić za nią tylko 1/3 ceny gry AAA, to nie ma na co czekać – po prostu trzeba w to zagrać.
ZALETY:
+ Mięsisty, intensywny gameplay
+ Zachęca do wracania na wyższych poziomach trudności
+ Widowiskowe efekty cząsteczkowe
+ Rewelacyjnie oddane uczucie bycia prze-koksem…
+ …w czym pomaga pompująca adrenalinę muzyka
WADY:
– Technikalia – fizyka ragdoli, brak ray-tracingu, problematyczny efekt flary
– Mała liczba super-mocy, co pod koniec gry wywołuje znużenie
– Mało ciekawe misje poboczne
OCENA: 7/10
