Premiera ”interaktywnego filmu” w postaci gry wideo to małe święto. Deweloperów skoncentrowanych na tej specyficznej koncepcji zabawy można sprowadzić do świętej trójcy: Quantic Dream, Telltale Games oraz Supermassive Games. Ten ostatni może już odetchnąć z ulgą, bo oto wydał kolejny horror, który z budżetem „Until Dawn” planuje podbić rynek. A w czasach „przechodzenia gier na YouTube” nie jest to wcale łatwe. Czy mamy do czynienia z dobrą grą, która może zachęcić gracza do jej kupna?
The Quarry to przygodowa gra horror zaprojektowana od znanego w swojej klasie studia Supermassive Games. Mamy do czynienia z kolejną historią z podejmowaniem wyborów. Po dobrym i wysokobudżetowym „Until Dawn”, dostaliśmy trzy mniejsze historie w serii „The Dark Pictures” – mogliście o niej nie słyszeć, ponieważ na produkcję przeznaczono znacznie mniejszy budżet (gry nie otrzymały nawet polskich napisów). Najnowszy tytuł stanowi powrót do łask w typowym dla tego studia stylu.
Akcja opowieści rozgrywa się w obozie letnim Hackett’s Quarry w czasach współczesnych. Dziewięciu nastolatków, którzy pełnili rolę wychowawców małych dzieci, postanowili opóźnić swój planowany wyjazd, by bez kontroli dyrektora obozu urządzić pożegnalną imprezę. Ten ostatni zdecydowanie nakazał podopiecznym spędzenie ostatniego dnia cicho w domkach, co oczywiście główni bohaterowie postanowili zignorować. To nie mogło skończyć się dobrze. Odgłosy zabawy przyciągają dwójkę „kanibali”, a także „coś” kryjące się wśród gór i lasów. Jeżeli graliście w „Until Dawn” to bez zdradzania fabuły powiem, że schemat antagonistów jest tutaj bardzo podobny. Istnieje tajemnica tytułowego miejsca, podejrzani łowcy polujący na nastolatków oraz nawiedzone straszydła z piekła rodem.
W ogólnym rozrachunku fabuła jest przyzwoita. Historia do samego końca odsłania przed nami kolejne fakty, dzięki czemu opowieść jest nieco ciekawsza niż w takim „Until Dawn”. Każdy z bohaterów posiada swój czas „antenowy”, wewnętrzną motywacje i unikatowy charakter. Oznacza to również zwroty akcji, kiedy coś okazuje się inne, niż z pozoru mogło by się wydawać. Ciężko jest się rozwodzić nad fabułą w grze, w której opowieść gra pierwsze skrzypce. Krótko mówiąc – zarówno osoby oczekujące zjawisk paranormalnych, jak i groźnego mordercy w tle, powinny być zadowolone.
Niestety scenariusz ma także i słabsze strony. Bohaterowie są niezbyt mądrzy, co oczywiście pcha wszystko w stronę ocierania się co chwila o śmierć. Nie brakuje głupotek w stylu: strzelba z 30 metrów jest bezużyteczna, ale z 20 metrów śmiertelnie zabójca. Niby nadaje to grze uroku horroru z lat 80. o głupich nastolatkach, lecz taki zabieg nie każdemu może się podobać. Większym problemem są lokacje – jedne są często mniej ciekawsze od innych (zwłaszcza złomowisko i tunele kamieniołomu). W tych momentach scenariusz nuży, lecz problem występuje i w drugą stronę – jakieś 70% gry to zwiedzanie tego samego obozu w kółko. Takie przechodzenie z tych samych lokacji, pomiędzy którymi wieje nudą, nieco wydłuża te ok. 10 godzin potrzebne do przejścia gry (zamknięte w dziesięciu rozdziałach na wzór serialu).
Bohaterowie, zwłaszcza różnorodność ich usposobienia, stanowi duży atut omawianego tytułu. Mięśniak i imprezowicz Jackob flirtujący z zapatrzoną w siebie influencerką Emmą. Introwertyczna Abigail z talentem do sztuki rozkochana w spokojnym oraz nieco geekowym Nicku. Poznamy również samotnika Ryana, cwaniaka Dylan, pragmatyczną Kaitlyn oraz parę innych postaci pobocznych. W ogólnym rozrachunku jest to naprawdę wielki mix, który ożywia rozgrywkę i prowadzi do wielu ciekawych sytuacji. Wszystkie postacie mają swoje zalety i uwidocznione wady, więc każdy gracz powinien utożsamić się chociaż z jednym wybranym nastolatkiem. Barwna ekipa jest wielkim plusem.
Rozgrywka w większości polega na oglądaniu dużej ilości przerywników filmowych, z okazjonalnym podejmowaniem decyzji lub wykonywaniem QTE (klikaniem właściwych przycisków w odpowiednim czasie). Przeżycie jest iście filmowe – cutscenki są płynnie i dobrze przemyślane. Warto nadmienić, że gra posiada zawrotną liczbę aż 180 zakończeń! Każdy z 9-ciu bohaterów może zginąć lub dotrwać do świtu. Dlatego kluczem do zobaczenia „happy endu” jest przemyślane podejmowanie decyzji, bo np. wybór na początku gry, czy włamać się do domku czy nie, niesie spore konsekwencje po kilku godzinach gry. A takich decyzji jest multum! Pocałowanie kogoś czy nie, ukrycie się w chwili niebezpieczeństwa czy ucieczka, decydowanie kto będzie niósł broń lub kluczowy przedmiot. Tytuł można przejść dwukrotnie ze sporymi zmianami w scenariuszu, co jest dużym plusem i siłą gry.
Szkoda tylko, że czas na podjęcie wyboru czy zrobienie QTE jest tak długi. Przy każdej tego typu aktywności czas w grze zwalnia, co niestety mocno potrafi wybić z rytmu. W trakcie rozmowy nie jest to aż tak wyczuwalne, jednak podczas ucieczki może pojawić się slow motion z informacją o kliknięciu przycisku – a to potrafi usunąć wywołane sceną napięcie. Każdy kto grał w „Heavy Rain” wie, że da się to zrobić znacznie lepiej – tam opcje dialogowe fruwały wokół bohatera, a kiedy pojawiała się sytuacja stresowa, napisy stawały się mniej czytelne (co symulowało stres). Niestety gry studia Supermassive Games mają wielki problem z tym elementem – nie inaczej jest i w tym wypadku.
Mniejszą część zabawy stanowi eksploracja z kamerą umieszczoną zza pleców bohatera. Rozglądanie się po lokacjach służy znajdowaniu przedmiotów oraz kart tarota. Te pierwsze służą jako dodatkowe smaczki opowiadające o przeszłości obozu Hackett’s Quarry. Te drugie działają na wzór totemów z „Until Dawn” lub obrazów z „The Dark Pictures” – przepowiadają niejasną przyszłość, która może (lecz nie musi) się wydarzyć. Elementy te są nieobowiązującym dodatkiem i wręcz ikoną studia. Jedni gracze będą mogli zagłębić się w ponurą historie, a inni zwyczajnie to pominą.
Dużym problemem gry jest niespójność klimatu. Cała gra niby ma wszystko, co dobry horror mieć powinien: mroczne lasy, podwyższającą tętno muzykę oraz tajemnicę do rozwiązania. Z nieznanych mi powodów, ktoś w studiu pomyślał, aby animacje (służące jako poradniki do gry) łamały ten schemat na siłę swoim przerysowanym humorem. Po co? Nie wiem. W niektórych momentach muzyka w ogóle nie pasuje do tła (jednym razem przy scenie walki posłuchamy heavy metalu, a innym cukierkowej piosenki będącej tłem do obrazów śmierci naszych bohaterów). Dlaczego? Też nie wiem. Podobnie jest ze słuchaniem Wiedźmy – postaci na wzór Kuratora z wcześniejszych gier studia, która odczytuje przed nami karty tarota. Ta nie jest ani straszna, ani dziwna, więc w ogóle mogło by jej nie być (choć ogólnie nie jestem fanem tego elementu, więc być może jest to kwestia gustu).
Oczywiście nie zapominajmy, że mamy do czynienia z horrorem pełną gębą. Jak wcześniej wspomniałem, mroczny klimat jest obecny (poza wcześniej wspomnianymi drobiazgami). W innych elementach tytuł radzi sobie lepiej. Raz musimy przed czymś uciekać, a innym razem możemy dostrzec czyhającego obserwatora. Czasami coś może na nas wyskoczyć, jednak – całe szczęście – jumpscare-y są mniej nagminne niż w „Until Dawn”. Zamiast tego tytuł powoli bawi się graczem, buduje napięcie i podsyła do głowy wizje, co też może zobaczyć w odcieniach mroku. Innymi słowy grze skutecznie udaje się trzymać gracza przed monitorem. Straszenie działa.
Oprawa graficzna to pierwsza klasa. Modele są szczegółowe, tekstury ostre, światło i cień padają naturalnie, a całość podsycają świetne efekty końcowe (np. głębia pola czy wyostrzanie obrazu). Grafika dzięki temu jest naprawdę śliczna, co z pewnością docenią gracze z mocnym komputerem lub konsolą najnowszej generacji.
Jedynie mimika twarzy stanowi mankament. Aktorzy po prostu popłynęli, serwując twarze przesycone w zbędne grymasy rodem z teatru. W połączeniu z częstymi zbliżeniami na twarze bohaterów, gra niemal ciągle pokazuje, że „coś jest nie tak”. Ten elementy przeszkadza w zanurzeniu się w świat gry.
Udźwiękowienie wypada przyzwoicie. Aktorzy głosowi odegrali swoje role w porządku. Szkoda jedynie, że twórcy nie pokusili się polski dubbingu (zostają napisy). Technicznie gra działa bez zarzutów – optymalizacja trzyma poziom, nie uświadczyłem żadnych błędów czy zawieszania się gry. Całość działa w głównej mierze poprawnie.
Podsumowując. The Quarry to kawałek nieźle napisanego horroru, nawet jeżeli gra jedzie na utartym od lat przez studio schemacie. Jeżeli lubicie horrory (najlepiej klasy B) i stawiacie na fabułę kosztem gameplay-u to warto zagrać lub przejść na YT (choć zawsze będzie to nieco uboższe doświadczenie).
ZALETY:
+ Przyzwoita fabuła z ciekawymi zwrotami akcji
+ Różnorodność bohaterów
+ Spora mnogość wyborów
+ Potrafi przestraszyć i trzymać w napięciu
+ Piękna oprawa audio-wizualna
WADY:
– Kiepskie QTE (dające czas na chłodną kalkulację, a nie emocjonalny impuls)
– Słabsze momenty w scenariuszu
– Problemy ze spójnością klimatu
– Zbyt ekspresyjna mimika twarzy
OCENA: 7/10
