Ekologia jest na czasie. Niezależnie od formy przekazu (telewizji, radia czy Internetu), co rusz możemy usłyszeć hasła nakłaniające społeczeństwo do odpowiedzialnego zachowania. Masowy przemysł, napędzany konsumpcjonizmem, z roku na rok coraz bardziej zanieczyszcza środowisko przybliżając świat do globalnej katastrofy. Nigdy nie podejrzewałem, że na takim temacie można oprzeć grę wideo. Teraz ta mrzonka stała się rzeczywistością, bo oto małe studio przygotowało tytuł, który przedstawia zrujnowany (choć jeszcze zdolny do odratowania) świat.
Terra Nil to niewielki indyk wykreowany przez studio Free Lives. Tytuł posiada jedynie kampanię dla pojedynczego gracza, z góry ustalonymi przez twórców etapami. Rozgrywka stanowi połączenie gry strategicznej i logicznej, a kamera przedstawia akcję z widoku izometrycznego. Jednak po kolei – przyjrzyjmy się mechanice gry.
Mapy składają się z siatki kwadratowych pól wygenerowanych proceduralnie. Zabawa jest podzielona na trzy etapy: przywracanie zieleni, tworzenie ekosystemów i recyklingowanie postawionych budynków. Pierwszy etap polega na przeobrażeniu zniszczonej gleby, czyli stawianiu budynków za walutę (zielone listki), którą zdobywamy za odnawianie terenu. Więcej przywróconej zieleni = więcej ”pieniążków”.
Na tym etapie postawimy elektrownie wiatrowe, aby mogły zasilać okoliczne budynki. Co konkretnie? Chociażby filtry toksyn, które przekształcają zniszczoną glebę w żyzne pola, by następnie za pomocą irygatora przeobrazić je w zielone połacie terenu. To jednak dopiero początek pracy, bo z czasem, kiedy zyskamy więcej waluty, wybudujemy np. pompy wodne (wypełniające suche koryta rzek) czy ławice (tworzące na wodzie pola, na których możemy postawić budynek).
Drugi etap jest wyważeniem elementów logicznych i strategicznych. Naszym celem jest stworzenie kilku ekosystemów, np. leśnego, piaszczystego, bagiennego czy laguny. I tak stawiając wypalarkę przekształcimy zielony teren w żyzny popiół, na którym będziemy mogli wykreować lasy. Z kolei szklarnia utworzy moczary – niezbędne, jeżeli jednym z naszych celów jest posiadanie bagien. Tutaj dużą rolę odgrywa łączenie podobnych ekosystemów w jedność i zachowane podobnych proporcji środowiska, aby móc przejść do trzeciego etapu.
Końcowy etap jest stricte grą logiczną. Mając zrobione ekosystemy, musimy tak połączyć ich predyspozycje, aby mogły spełniać warunki niezbędne do przywrócenia życia zwierząt. Dla przykładu. Jelenie zaaklimatyzują się jedynie na otwartych nizinach, a niedźwiedzie na wzgórzach z dostępem do lasu. A, no i nie zapominajmy, że po sobie trzeba posprzątać. Z pozostałej waluty zakupimy silosy do niszczenia okolicznych budynków, które następnie zostaną zebrane przez łódź. W tym momencie wkraczamy my, kierując łodzią, co przypomina właśnie grę logiczną. Zarówno mechanika, jak i tematyka jest bardzo nowatorka – ten element zaliczam na plus.
Satysfakcja, jaką daje rozgrywka, jest kolejnym atutem. Nie da się ukryć, że gra bawi się ludzką psychiką; przekształcanie ”szaro-burych” lokacji w zielone połacie terenu daje ogromne poczucie progresu. Dodajmy do tego tematykę ”ratowania świata”, które utrwala nas w przekonaniu, że robimy coś pożytecznego. No i powiem, że gra nie jest zbyt prosta, więc powtórzenie jakiegoś etapu może okazać się konieczne.
Jednak największym walorem gry jest relaksująca rozgrywka. Obcowanie z naturą (nawet w formie cyfrowej) uspokaja, wywołuje refleksje i restart mózgu. W roli katalizatora świetnie spisuje się minimalistyczna muzyka i udźwiękowienie (choć ten aspekt prześledzę później). Niestety, cała ta sielanka szybko może obrócić się przeciwko nam, ponieważ rozgrywka oparta na jednym schemacie potrafi szybko znudzić. Co prawda, twórcy starają się urozmaicić każdy poziom o nowe elementy, np. promieniowanie czy beton, jednak szybko możemy doznać znużenia (zwłaszcza, jeśli będziemy powtarzać te same poziomy). Granie w krótkich sesjach (np. godzinnych) jest wręcz wskazane.
Niestety produkcja cierpi również na większe mankamenty. Mapy są w moim odczuciu nieco małe, co niby dobrze sprawdza się w postaci krótkich poziomów, jednak brakuje trybu z np. odnawianiem całej planety, który mógłby zachęcić do częstego dłubania przy jednym save-ie. Jak przy tym już jesteśmy, brakuje edytora map lub modyfikatorów rozgrywki. Nie jest to bez znaczenia, bo przejście gry zajmuje zaledwie 4-6 godzin gry. Cena 115 zł na premierę, jak na tak ubogi pakiet, wydaje się być nieco wygórowana.
Oprawa graficzna jest przyjemna dla oka – ot, nic więcej. Stylistyka jest barwna, a tekstury dość ostre. Tylko animacje, złożone z kilku klatek obrazu, są mało płynne, co może się nie podobać. Na udźwiękowienie składają się relaksujące odgłosy natury i pojedyncze dzięki pianina (np. gdy stawiamy budynek). Wisienką na torcie jest muzyka. Spokojny soundtrack, niczym z baśni czy anime studia Ghibli, potęguje uczucie przywracania natury do życia, jak gdybyśmy robili coś niesamowitego. Muzyka idealnie pasuje do gry.
Technicznie jest poprawnie. Nie uświadczyłem błędów lub wywalania do pulpitu. Polska wersja językowa (napisy) została przygotowana porządnie. Jedynie wymagania sprzętowe są… dziwne. Tytuł pod względem graficznym wygląda raczej prosto, a przy tym został wydany na platformy mobilne (android i iOS). Mimo to wg. oficjalnych wymagań sprzętowych gra wymaga do działania min. GTX 760 i w zalecanych GTX 1080! Ciężko mi stwierdzić, czy jest to błąd opisu, czy działa gry, bo na moim komputerze (z RTX 3060ti) tytuł działał bez problemów, a na laptopie ze zintegrowaną grafiką nie odpalał się wcale. Cóż, osobliwe.
Podsumowując. Terra Nil to ciekawa pozycja, która sprawnie łączy elementy strategii i gry logicznej. Dla relaksu w krótkich (ok. godzinnych) sesjach, dopełnionego przyjemną muzyką i dźwiękami natury warto kupić, ale… na małej przecenie.
ZALETY:
+ Nowatorki pomysł na rozgrywkę
+ Relaksująca formuła zabawy
+ Stawia wyzwanie i daje satysfakcję
+ Oprawa audio-video (w tym ponadprzeciętna muzyka)
WADY:
– Wysoka cena – nieproporcjonalna do małej ilości treści
– Szybko wkrada się monotonia
– Drobnostki (wielkość map, wymagania sprzętowe)
OCENA: 7/10
