Studio DigixArt nie szczędzi w środkach i ponownie zabiera graczy do fikcyjnego, totalitarnego państwa Petria, w którym rządy sprawuje pozbawiony skrupułów dyktator Tyrak. To kraj przesiąknięty bólem i wyzyskiem, jednak nie musi tak być zawsze – wcielając się na zmianę w Zoe i Kaito, mamy szansę odmienić przyszłość narodu dotychczas malowaną w ciemnych barwach. Nie będzie to łatwa podróż, lecz – jak na nastolatków przystało – nie zabraknie w niej psotliwych żartów, walki o „wszystko albo nic” i prób odnalezienia własnego indywiduum.
Road 96: Mile 0 to mini-przygodówka będąca samodzielnym fabularnym dodatkiem do gry „Road 96”. Za obie produkcje odpowiada niezależne studio DigixArt, zlokalizowane we Francji. Dodatek rozszerza historię z podstawowej gry, więc siłą rzeczy nie wprowadza drastycznych zmian, które mogłyby być nie spójne z fabułą Road 96, lecz mimo to stara się wprowadzić nowe, wyjątkowe elementy. Jednak nie wyprzedajmy faktów i skupmy się na opowieści.
Akcja gry toczy się w maju 1996 roku, czyli na dwa miesiące przed wydarzeniami z podstawki. Historia opowiada o zmaganiach dwójki nastolatków, rudowłosej Zoe i odważnego Kaito, z niesprawiedliwymi rządami dyktatora Tyraka. Jest to nowość w porównaniu do oryginału, w którym gracz sterował “gołymi” protagonistami – bez zarysu osobowości. W walce o lepszą przyszłość, Zoe ma do stracenia wiele (jest córką ministra; żyje w luksusie i wierzy w fałszywy obraz świata głoszonego przez propagandę), natomiast Kaito, syn rodziny robotniczej, na własnej skórze doznał brutalności systemu. Dlatego nastolatkowie, których łączy siła przyjaźni, mają przed sobą ciężkie zadanie zrozumieć siebie samych w otaczających ich nieprzyjaznym świecie. Fabuła jest ciekawa – rozbudowuje kilka wątków m.in. postać Zoe, a także znaczenie dokumentacji Tyraka, które odgrywały ważną rolę w oryginale, lecz nie zostały w nim wystarczająco objaśnione. W połączeniu z dobrze napisanymi dialogami, historia stanowi dużą zaletę.
W grze nie brakuje wyborów moralnych, które pchają fabułę w dwóch wybranych przez nas kierunkach: rewolucji lub pacyfikacji. Decyzje przeważnie nie niosą ze sobą jakichkolwiek konsekwencji, poza budowaniem w bohaterach wybranego światopoglądu (zobrazowanego paskiem w lewym-górnym rogu ekranu). Dlatego np. nie zgodzenie się z poglądem politycznym przechodnia zmieni jedynie dwie linijki tekstu. Podobnie jest z decyzją o robieniu propagandowych graffiti czy zamalowywaniu ich, które przybliżają naszych bohaterów do odbudowy zniszczonego kraju lub wszczęcia rewolucji. Niestety wybory, choć liczne, są bardzo pozorne – poza dodaniem drobnej wzmianki o naszym czynienie/przewinieniu, nie wpływają na przebieg historii. Wyjątkiem są ważne decyzje na koniec gry, które stanowią sumę podjętych w czasie gry wyborów (pasek w lewym-górnym rogu), jednak nawet te nie różnią się od siebie w sposób diametralny, bo dodatek jest prquelem i twórcy nie mogli sobie pozwolić na wprowadzenie dwóch zbyt różnych od siebie end-ingów. Mnogość wyborów można uznać jako zaletę, lecz ich pozorność stanowi duży minus.
Mechanika gry polega na zwiedzaniu kilku dużych – no, może nie sporych, ale większych niż w oryginale – lokacji, w tym: placu głównego, bogatej dzielnicy, miejskiego parku i naszej ”tajnej bazy”. Miejscówki są różnorodne i posiadają własny charakter, a przy tym z czasem, kiedy do nich powracamy, ulegają wizualnym zmianom, np. przed i po publicznym wystąpieniu Tyraka w parku. Ciekawe, dość rozbudowane i klimatycznie zaprojektowane lokacje są dużym atutem.
Poza chodzeniem, nasi bohaterowie mogą prowadzić rozmowy, zbierać przedmioty i czytać notatki. Podobnie jak to było w Road 96, tak i tutaj od czasu do czasu będziemy mogli pograć w przygotowane przez twórców mini-gry, jak np. malowanie plakatu na ścianie naszej bazy (screen wyżej) czy przybijanie gwoździ do desek na czas. Nowością jest mini-gra polegająca na jeżdżeniu na zmianę Zoe (na wrotkach) i Kaito (na desce) w etapach, będących zwieńczeniem każdego z 10 rozdziałów. W nich, słuchając muzyki i wymian zdań bohaterów, musimy unikać przeszkód i klikać w odpowiednim czasie QTE. Reasumując, gameplay – jest, i sprawdza się na tyle dobrze, że nie nudzi i potrafi wywoływać pozytywne emocje.
Bohaterowie, zarówno Zeo, jak i Kaito przewinęli się już we wcześniejszych grach studia – dziewczynę spotykaliśmy wielokrotnie w podstawce, a w chłopaka mogliśmy się wcielić w „Lost in Harmony” (zręcznościowej grze rytmicznej z 2016 roku, stworzonej przez DigixArt). Na naszej drodze spotkamy także postacie poboczne z oryginału, np. policjantkę Fanny czy kierowcę ciężarówki Franka. Powrót znanych postaci jest miłym prezentem, który przywraca wspomnienia i daje okazję do lepszego poznania swych ulubionych charakterów. Także motyw wcielenia się w Kaito, bohatera gry LiH, jest ciekawym rozwiązaniem, które spaja światy z różnych gier do jednego uniwersum.
Przejście dodatku zajmuje ok. 3 godziny gry, co jest dobrym czasem zważywszy na to, że produkt został wyceniony na niecałe 60 zł. Niestety fabuła, o ile jest ciekawa, o tyle nie wywołała we mnie emocji, które zapamiętałbym na długo. Być może po części wina leży w krótkości gry (nie mamy zbyt wiele czasu, by zżyć się z bohaterami), jednak wydaje mi się, że problemem jest… umiejscowienie akcji. Już tłumaczę. W Road 96 non stop podróżowaliśmy, zwiedzaliśmy nowe miejsca i poznawaliśmy nowe osoby, co wywoływało czystą frajdę i napędzało naszą ciekawość. Tutaj niejednokrotnie powracamy do wcześniej zwiedzonych lokacji, co wywołuje znużenie, zwłaszcza jeśli ogrywa się dodatek niedługo po skończeniu podstawki (i można stwierdzić, że formuła podróży jest dużo ciekawsza). Brak efektu „wow”, czyli wywołujące mniej emocji niż w podstawce lokacje i wydarzenia, traktuję jako drobny minus.
Graficznie tytuł korzysta z uproszczonej pastelowej oprawy przywołującą na myśl takie gry, jak „Firewatch” czy „Hello Neighbor 2”. Będąc szczerym, nie jest ona wysokich lotów, lecz nie jest też i brzydka. Z bliska może wywoływać mieszane odczucia prostymi teksturami czy taką sobie szczegółowością obiektów, jednak z dala, jako całokształt, prezentuje się przyzwoicie i bardzo klimatycznie. Niestety archaiczne animacje, rodem z serii „The Sims”, są największą bolączką strony wizualnej – dają do zrozumienia, że mamy do czynienia z indykiem ze średniej półki. Szkoda, bo pokraczne i często niedbałe animacje odbierają grze wiele klimatu.
Technicznie jest nieźle, choć nie idealnie. Grę testowałem na dwóch konfiguracjach: komputerze moim i mojej narzeczonej. Na pierwszym, stosunkowo mocnym sprzęcie (parametry znajdziecie poniżej), przy graniu w rozdzielczości 1080p często dochodziło do spadków płynności utrzymujących klatkaż w okolicach nawet 40 fpsów! Na drugim, słabszym komputerze, także zdarzały się spadki płynności oraz – co jeszcze dziwniejsze – częste wywalanie do pulpitu. Poza tym, ciężko jest coś grze zarzucić, bo jedne, co rzuca się w oczy, to nie zawsze ładnie nałożone tekstury. Jednak za problemy z płynnością i wywalaniem, wynikające prawdopodobnie z winy mało stabilnego silnika Unity, odejmuję jeden punkcik od oceny.
Podsumowując. Road 96: Mile 0 to dobrze wykonany indyk, plasujący dodatek na tytuł dobry, aczkolwiek wyraźnie słabszy i mniej zaskakujący od podstawki. Jeżeli od waszego wyzwalania Petrii minęło sporo czasu, a przy tym chcecie zaznajomić się bliżej ze światem gry, to naprawdę warto zagrać.
ZALETY:
+ Przemyślana fabuła, która wyjaśnia wiele niedomówień z oryginału
+ Ciekawe, różnorodne i bogate w szczegóły lokacje
+ Powrót znanych postaci (w tym z podstawki i innej gry studia)
+ Przyjemny soundtrack
+ Duża liczba mniejszych i większych decyzji…
WADY:
– …które w głównej mierze są pozorne (bez konsekwencji)
– Brak momentów „wow” – czegoś, co zapadłoby w pamięć
– Archaiczne animacje i błędy techniczne
OCENA: 7/10
