Need for Speed Unbound

Czysto subiektywnie: od czasu ogrania „Forza Horizon 3”, seria NFS przestała mnie obchodzić. W zasadzie gdyby twórcy wprowadzili do „Forzy” pościgi z policją to oprócz sentymentu, jakim darze NFS: „Most Wanted” czy „Carbon”, seria mogła by w ogólnie dla mnie nie istnieć. Najnowszą odsłonę chciałem ograć trochę na próbę, aby zobaczyć, czy seria nadal pogrąża się w mule średniaków. Po ograniu kilkunastu godzin w „Unbound” powiem krótko – odwołuje wcześniejsze słowa, bo nowy NFS naprawdę wymiata.

Need for Speed Unbound jest kolejną odsłoną gier wyścigowych wydanych przez studio Electronic Arts. Najnowsza odsłona kontynuuje trend nielegalnych wyścigów ulicznych, który dawniej był ikoną serii, lecz z czasem został zatarty i wznowiony dopiero od odsłony „Payback” w 2017 roku. Niestety ostatnie gry z serii nie były wystarczające dobre, aby przeciągnąć uwagę starych fanów. Unbound jest najwyraźniej pierwszym NFS-em od wielu lat, który ma do zaoferowania „to coś” dla miłośników serii.

Fabuła gry nie jest niczym specjalnym. Ot, jeden z trójki przyjaciół zdradza resztę (w tym nas), kradnąc drogie fury i spychając naszą postać do roli nic nieznaczącego rajdowca. Dwa lata później nadaje się świetna okazja na zemstę – spotykamy osobę, która może poprowadzić nas do zdrajczyni. Aby to jednak osiągnąć, wcześniej przez wygrywanie wyścigów i zakup szybszych fur, musimy wyrobić sobie reputację. Historia w grze jest w zasadzie filmową kliszą – mamy zdradę, która ma zmotywować nas do zemsty. Wszystko to jednak ginie przez stereotypowych bohaterów: nasza postać jest przesadnym optymistą, „staruszek” (będący naszym opiekunem) jest łatwowierny i zacofany w technologii, a wyluzowana kumpela gustuje w nieco żenującym poczuciu humoru. Brakuje tutaj czegoś, nie wiem, z klasą? Historia wiele by mogła zyskać, gdyby bohaterowie byli nieco bardziej rezolutni. Szkoda, bo ten aspekt jest pewną wadą.

Model jazdy można zaliczyć do tych lepszych, choć ten aspekt bardziej docenią fani serii. Nie ma mowy tutaj o realizmie samochody mają stricte zręcznościowy charakter. Dzięki temu jazda jest przyjemna oraz bardzo efektowana (głównie za sprawą driftów), co bez wątpienia pasuje do gry o przerysowanych wyścigach. Niestety czuć wyraźnie, że w najnowszego NFS-a gra się niemal jak sprzed 15 lat! Co prawda samochody mniej trzymają się powierzchni i przyjemniej wchodzą w zakręty, lecz do jazdy z „Forza Horizon”, abstrahując od takiego „DiRT Rally”, nie ma nawet porównania. Fani serii będą zachwyceni, lecz reszta może mieć mały niesmak wszystko zależy gustu.

Wątpliwości nie dostarcza ogromna liczba aż 143 wozów do odblokowania. Będziemy mogli pokierować m.in. Mitsubishi Lancer Evolution X, Mazdą MX-5, BMW M3 czy nawet Golfem GTI. Wszystkie samochody zostały wykonane bardzo szczegółowo i tylko szkoda, że nie można zobaczyć ich w środku z perspektywy pierwszej osoby. Na plus należy dodać ogromny tuning, pozwalający chociażby: podbić osiągi, zmienić karoserię czy nawet dostosować kolor przyciemnianych szyb. Gracze w edytorze już tworzą cuda, odzwierciedlając np. kultowe BMW M3 z odsłony „Most Wanted”. Dodajmy do tego imponujący edytor postaci z wielgachną kolekcją ubrań do kupienia, a otrzymamy naprawdę wielki zestaw zachęcający do zarabiania oraz wydawania wirtualnych pieniędzy. Bez dwóch zdań ogromny pakiet zawartości jest dużą zaletą nowego NFS-a.

Zaprojektowany świat jest jednym z najciekawszych z całej serii. Miasto Lakeshore przypomina nieco Olimpic City z odsłony „Underground”, jednak tutaj zdecydowanie postawiono na większą otwartość miasta i okolic, co oznacza mniejszą liczbę niewidzialnych ścian. Co więcej, miasto oferuje niemal wszystko, czego można było by po nim oczekiwać: bogatych dzielnic z wieżowcami, obszarów mieszkalnych, pól uprawnych, lasów i gór, a także dziesiątki kilometrów dróg i autostrad. Daje to faktyczne poczucie wolności, które nieustępujące niczego najnowszym odsłonom „Forza Horizon”. Trochę się to kłóci z zamkniętymi drogami z klasycznych odsłon tej serii, lecz według mnie pozwoliło to utworzyć niemal idealny balans, pomiędzy małą i przemyślaną topografią z np. „Carbon” a rozmachem i pustością świata z „Payback”. Projekt świata jest niebagatelnym plusem.

Pościgi z policją to wręcz ikona serii „Need for Speed”, której tak bardzo brakuje w „Forza Horizon”. System pościgu niczym się nie różni od tego ze starych odsłon. Każde wydarzenie podnosi poziom poszukiwania o daną ilość punktów (np. 0,5 czy 1) w systemie poszukiwań (od 0 do 5). Niski stopień poszukiwania oznacza małe zagęszczenie radiowozów (te łatwo można zgubić szybką jazdą lub rozsądnym driftem), zaś wyższy zwiększa ilość policji na ogonie oraz dołącza do pościgu lepsze jednostki (szybsze wozy, śmigłowce czy barykady z kolczatkami). Policja może włączyć się do pościgu w czasie trwania wyścigu, a zgubienie za sobą radiowozów nagradza nas dodatkową gotówką. Co istotne, stawką w pościgach jest zarobiona gotówka, którą może zdeponować dopiero w garażu kończąc tym samym dzień lub noc. System jest stary i znany, ale dalej działa jak należy. Emocje towarzyszące przy ucieczce są ogromne, a satysfakcja z przechytrzenia wroga niepowtarzalna. Obecność policji bardzo cieszy.

Najnowszy NFS ma jedną zasadniczą różnice względem „Forzy Horizon” pracochłonny progres naszego konta. Na wstępie muszę zaznaczyć, że gra nie należy do prostych (zwłaszcza przez pierwsze kilka godzin gry). Rywale rozsądzanie prowadzą swoje szybkie fury, więc kluczem do zwycięstwa jest zarabianie pieniędzy, aby móc kupić nową lub zmodyfikować posiadaną brykę. Dużym ułatwieniem jest system ocen. Otóż, aby wziąć udział w danym wyścigu, nasz pojazd musi spełniać wymagany próg szybkości. Im wyższa ocena (kolejno: B, A, A+, S lub S+), tym dany pojazd jest szybszy. Dzięki temu nie możemy mieć zbyt potężnego lub słabego samochodu, ponieważ będziemy odstawać od rywali i nie zostaniemy dopuszczeni do wyścigu.

W grze nie ma mowy o powolnym grind-ie kampania jest zmieszczona w czterech tygodniach, w czasie których musimy wzbić się na sam szczyt. Każdy tydzień daje sześć dni i nocy na dowolne robienie zadań pobocznych (różne warianty wyścigów, drft czy demolka), po czym następuje sobota, czyli dzień próby. Wtedy naszym celem jest zajęcie pierwszej pozycji w serii trzech wyścigów, aby przejść do kolejnego tygodnia. Takie wspinanie się po szczeblach kariery rzeczywiście działa, wręcz wymusza rozsądne kupowanie i sprzedawanie samochodów. Jest to ogromna różnica względem „Forzy”, ponieważ tutaj nie zmieniamy samochodów jak rękawiczki. Wszystko daje ok. 20 – 25 godzin satysfakcjonującej kampanii, w której progresja jest sporą zaletą.

Graficznie tytuł przeplata realistyczną oprawę z kreskówkowym stylem, co muszę przyznać tworzy przyjemną mieszankę. Świat oraz samochody są oparte o dobrodziejstwa silnika Frostbite, na skutek czego tytuł wygląda naprawdę ślicznie. Ostre tekstury, wysokie szczegóły, świetne oświetlenie oraz płynne animacje to wszystko znajdziemy tutaj. Kreskówkowy styl (postaci i efektów podczas jazdy) jest bardzo odświeżający, chociaż nie każdemu musi przypaść do gustu. W opcjach gry istnieje możliwość zminimalizowania efektów komiksowych, lecz postacie nadal będą wyglądać na wzór z „The Sims 4”. Oprawa graficzna w ogólnym rozrachunku trzyma wysoki poziom.

Udźwiękowienie jest solidne samochody mają moc, syreny policji podbijają tętno, a otoczenie brzmi w porządku. Produkcja wspiera polski dubbing, który ogólnie mówiąc jest niezły, mimo że głosy kilku aktorów nie pasują do konkretnych postaci. Co dziwne, przechodnie mówią tylko po angielsku, niezależnie od wybranego języka. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Wątpliwości nie pozostawia soundtrack. Ten jest świetny, ograniczony co prawda tylko do rapu i hip-hopu, lecz spójny stylistycznie. Piosenki pochodzą od wykonawców z całego świat, więc oprócz amerykańskich tytułów, usłyszymy także rosyjskich i nawet polskich wykonawców. Solidnie dobrany soundtrack to moc tytułu.

Niestety gra ma kilka mankamentów. W gwoli wyjaśnienia: technicznie gra działa naprawdę dobrze optymalizacja daje radę, a podczas zabawy nie uświadczyłem rażących błędów. Szkoda jednak, że fizyka jazdy cofa nas o 15 lat wstecz! Jazda po wyboistych terenach przywodzi na myśl kierowanie nadmuchanym balonem zrobionym z niezniszczalnium. Także obszar wzroku policja został uproszczony do okręgu (na wzór „GTA IV”), co mocno irytuje przy próbie ucieczki. Ściga Cię policja i chcesz się schować za drzewami lub kontenerem? Nic z tego, bo u przejeżdżającego radiowozu (100 metrów dalej, przedzielonymi dwoma budynkami) znajdujesz się w promieniu widoczności. Ten aspekt jest mocno irytujący. Gra zawiera również drobne niedoróbki. Ot, statystyki czasami nie pojawią się przy modyfikacji wozu, a gra nie obsługuje myszy na PC. Niby wszystko to są niewielkie pierdółki, lecz złączone w całość dają konkretny minus.

Podsumowując. Need for Speed Unbound to jeden z lepszych NFS-ów ostatnich kilku lat. Przeciwieństwo „Forzy” (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) oraz gratka dla fanów starszych odsłon serii. Zdecydowanie warto, bo na kolejną dobrą grę od EA, cóż, możemy jeszcze trochę poczekać.

.

ZALETY:
+ Przyjemny model jazdy
+ Szeroki wachlarz ciuchów, pojazdów i modyfikacji
+ Ciekawie zaprojektowany świat gry
+ Emocjonujące pościgi z policją
+ Satysfakcjonujący system progresji
+ Oprawa audio-wizualna
+ Świetny soundtrack

WADY:
Nieciekawa historia i bohaterowie
Sporo niedoróbek (SI policji, fizyka i błędy)

OCENA:  8/10

One thought on “Need for Speed Unbound

  1. Od dziecka gram w NFS 🙂 i jedne były lepsze a inne gorsze, ale przy tym bawię się świetnie!! Faktycznie gra się podobnie jak w Most Wanted i poziom trudności jest bardziej wymagający, ale po przejściu pierwszego tygodnia i zdobyciu szybszego samochodu jest super 🙂 Gram na PS5 i tam wygląda bardzo ładnie. Polecam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *