Niewiele jest gier, które potrafią przykuć uwagę ręcznie rysowaną szatą graficzną, złożoną z pełnych w detale animacji przywodzących na myśl współczesne anime. Goodbye Volcano High jest jedną z tego typu gier. Jednak poza rzadko spotykaną, bo czasochłonną i ciężką w tworzeniu, oprawą wideo, Kanadyjczycy ze studia KO-OP stworzyli kawałek całkiem niezłej produkcji – zbyt niedopracowanej, by walczyć o miano GOTY w kategorii gier Indie, ale stanowiącej świetny sprawdzian umiejętności dla twórców, który być może zaowocuje w przyszłości stworzeniem kolejnej, już idealnej gry.
Goodbye Volcano High to gra stworzona przez 8-osobowe studio KO-OP, z siedzibą zlokalizowaną w Kanadzie. Tytuł jest produkcją podchodzącą pod gatunek powieści wizualnej (inaczej visual novel), co pozwala zdefiniować ją jako grę, która stawia na przedstawienie ciekawej oraz interaktywnej, dającej graczu możliwość podejmowania decyzji, opowieści. Dlatego od razu skupmy się na fabule.
W grze wcielamy się w nastolatkę Fang, uczennicę ostatniego roku w szkole Volcano High, która wraz ze swoimi najbliższymi znajomymi z zespołu, Trish i Reedem, pragnie podbić muzyczną scenę rocka. Oznacza to konieczność brania udziału w częstych treningach, siedzenie nad wymyślaniem nowych piosenek, a także próbę znalezienia wydawcy. Poza szkołą i zespołem, spotkamy również inne osoby, w tym naszego brata Nasara i kilkoro bliższych (lub dalszych – jeżeli będziemy chcieli się od nich oddalić) znajomych. W tym wszystkim pojawi się także tajemniczy wątek miłosny, zapoczątkowany przez anonimowe SMS-y, po próbę odgadnięcia, kto jest naszym cichym wielbicielem. Jednak wątkiem dobitnym, który ma wpływ na przebieg całej fabuły, jest prognozowany upadek asteroidy na Ziemię, mogącej zniszczyć większość globu.
Jak widać, fabuła jest wielowątkowa; sprawnie przeskakuje między tematami tak, by nie zanudzić gracza, a przy tym poświęca każdemu tematowi równie dużo czasu aż do samego końca. W opowiadaniu historii pomagają naprawdę dobrze przygotowane dialogi. Każda z postaci ma swoją osobowość – zalety i wady, zainteresowania oraz plany na przyszłość. W każdą z nich jestem w stanie uwierzyć, że mogłaby taka istnieć w rzeczywistości. Jedynie osobowość LJ, czyli wydawcy, który może z nami współpracować, jest zbyt łagodna w porównaniu do wizerunku prezentowanego przez inne osoby od początku gry. Jednak nie ujmując, ciekawa fabuła i dobrze napisane postacie to dwie duże zalety omawianej produkcji.
Klimat, jaki towarzyszy nam podczas zabawy, jest po prostu świetny. Akcja ma nieśpieszne tempo, indie-rockowa muzyka (o której później) nadaje grze specyficznego klimatu, a liczne elementy, jak granie w gry planszowe czy spacery, dają nam możliwość wczucia się w świat. Tytuł przez media został porównany do „Life is Strange” ze względu na szkolny klimat i temat katastrofy w tle, jednak moim zdaniem porównanie te jest trochę chybione. Gra nie posiada chociażby wątku detektywistycznego, jaki był obecny w grze studia Dontnod. Co więcej, nasza bohaterka w przeciwieństwie do Max nie ma super-mocy, nie jest wybranką i nie ma znaczącego wpływu na życie innych. Niemniej, wykreowany przez twórców klimat pozwala na łatwe wsiąknięcie w świat gry.
A co z gameplay-em? Faktyczna gra składa się z dwóch elementów: QTE i podejmowania decyzji. Pierwsze z wymienionych to nic innego, jak klikanie odpowiednich przycisków w ustalonym czasie. Quick Time Events występują jedynie podczas grania na instrumencie, ale muszę przyznać, że stawiają przed graczem satysfakcjonujące wyzwanie – testują naszą koncentrację, zmuszając nas do operowa dwoma analogami (lub na PC: strzałkami i WSAD-em) w tym samym czasie. Drugie to wybieranie jednej z dostępnych kwestii dialogowych, np. jak zareagujemy (ostro czy łagodnie), kogo racje wybierzemy (opcję tej osoby czy tamtej) i tak dalej. Decyzji możliwych do podjęcia jest naprawdę dużo, co cieszy, bo nie ma nic lepszego od visual novel-i z licznymi wyborami. Część z nich jest nawet trudna, ponieważ dotyczy akceptacji poglądów innych ludz… ekhm dinozaurów w obliczu nie tylko zachowania przyjacielskich relacji, lecz także nadciągającej katastrofy z pewną asteroidą w tle.
Niestety to, co zaraz przeczytacie, może Wam nieco zepsuć obcowanie z grą. Wybory, mimo że liczne i – wydawać by się mogło – znaczące (bo możemy być np. mili czy złośliwi), nie mają zauważalnego wpływu na przebieg fabuły. Najczęściej to, jaką decyzje podejmiemy, wpłynie na najbliższe dwie czy trzy linijki dialogowe, a czasem nawet nic totalnie nie zmienia – dostajemy identyczny dialog! Konsekwencji, które mogłyby pojawić się z czasem, też tu nie uświadczymy. Nawet mini-gry w QTE podczas gry na gitarze nie da się zepsuć, ponieważ jeżeli zostawimy klawiaturę czy pada na bok i nie będziemy nic klikać, ostateczny efekt będzie taki sam, no, może poza dodaniem jednego, nic nie znaczącego dla przebiegu fabuły komentarza.
Drugą kwestią potrafiącą zepsuć odbiór gry jest zakończenie. Tak, zakończenie, a nie zakończeniA. Niezależnie od licznych decyzji, jakie podejmiemy w czasie zabawy, ending jest jedyny i ostateczny, co w grze z wyborami wydaje się być tanim rozwiązaniem. Problemowi nie pomaga fakt, że gra pod koniec nie domyka wszystkich wątków i pozostawia gracza z cliffhanger-em – otwartym zakończeniem. I o ile czasami w filmach czy grach, które poruszają ciężkie tematy, otwarte zakończenie jest dobrym rozwiązaniem, ponieważ zachęca odbiorców do prowadzenia między sobą dyskusji, o tyle w tej grze wydaje się być nie na miejscu. Zakończenie potrafi rozczarować i pozostawić niesmak, co traktuję jako pewną wadę.
Rysunkowa oprawa graficzna stanowi atut, który w sposób dosadny wyróżnia ten tytuł na tle podobnych produkcji. Gra zawiera ogromną liczbę przygotowanych z dużą precyzją animacji, którym najbliżej jest do współczesnych anime. Niestety rozwiązanie te ma swoje wady, lecz o nich porozmawiam tuż za moment w technikaliach. W ogólnym rozrachunku, oprawa wideo jest śliczna i stanowi dużą zaletę gry. Udźwiękowienie stoi na stosunkowo wysokim poziomie. Indie-rockowa ścieżka dźwiękowa jest przyjemna dla ucha, a jedyną jej wadą jest to, że niestety jest jej mało – dwa lub trzy kawałki są spoko, lecz cała reszta, czyli dosłownie kilka piosenek, jest co najwyżej niezła. Angielskiemu dubbingowi nie mam nic do zarzucenia. Jedynie odgłosów otoczenia mogłoby być więcej, bo w niektórych scenach, kiedy przydałby się np. gwar ludzi czy cokolwiek, panuje nienaturalna cisza przerywana dialogami. Cała reszta wypada w porządku.
Techniczne jest dobrze, lecz bez rewelacji. Gra działa płynnie, nie wywala i nie ma poważnych błędów. Jedynie animacje mają tendencje do generowania problemów. Czasami zdarza się, że gra chce ukazać kadr z jednej strony do drugiej, a wtedy widoczny jest efekt szarpania obrazu. Innym razem animacje potrafią być bardzo niepłynne i… nie mam tu na myśli optymalizacji. Twórcy przy tworzeniu gry celowali w stylistykę anime, czyli 8-klatek na sekundę, jednak w niektórych momentach deweloperzy poszli na lenia i w danych scenach stworzyli z 2 lub 3 klatki obrazu, np. podczas zamykania lodówki. Takie braki na tle dość płynnych animacji są niestety widoczne. Jeszcze wspomnę o tym, że gra raz czy dwa nie zdążyła wyświetlić na czas postaci, z którą rozmawiałem. Trochę dziwne. I warto dodać, że tytuł nie posiada polskiej wersji językowej. Znajomość angielskiego (lub innego obsługiwanego przez grę języka) na przynajmniej średnim poziomie (B1) jest wskazana.
Podsumowując. Goodbye Volcano High to dobra gra, z ciekawą i dobrze poprowadzoną historią, a także ładnie zaprezentowaną grafiką. Niestety jest to też tytuł z gatunku „kinetic novel”, w którym historia prowadzona jest niemal jak po sznurku, co jest jej największą wadą. Jeżeli jednak macie wolne 140 zł i jesteście spragnieni ciekawej historii, to gorąco polecam zagrać.
ZALETY:
+ Wielowątkowa fabuła, która umiejętnie porusza ciekawe tematy
+ Dobrze napisane i odegrane dialogi; wiarygodne postacie
+ Świetnie wykreowany klimat, w czym pomaga niezła muzyka
+ Bardzo ładna, złożona z wielu rysunków oprawa wizualna
+ Wiele lżejszych i cięższych wyborów moralnych…
WADY:
– …które mają niewielki wpływ na zmiany w fabule
– Taki sobie ending, zwieńczony cliffhangerem
– Problemy z animacjami – szarpanie, braki, niepłynność
– Brak polskiej wersji językowej
OCENA: 7/10
